#Przejdź do treści strony Wersja dla niedowidzących
Pomoc w czytaniu:

Nepal w Sopocie, czyli zasiewanie pomysłów

24 maja 2018

Pod szyldem wolontariatu zagranicznego odbył się pierwszy Dzień Wolontariatu Domu Pomocy Społecznej w Sopocie. Specjalnie na tę okazję zaproszeni goście: Olga Sosnowska, Krystian Grzywacz i Grzegorz Kowalczuk opowiadali o swoim wyjeździe do Nepalu zniszczonego trzęsieniem ziemi i pomocy tamtejszym dzieciom.

 

W mediach jesteśmy najpierw atakowani obrazami tragedii, a później wszystko ucicha i nikt się tym nie interesuje – mówi Olga Sosnowska. – Stąd wielu myśli, że skoro było gdzieś trzęsienie ziemi to na pewno nie będzie warunków, żeby się zatrzymać. A przecież jednym z głównych źródeł dochodu tych ludzi jest turystyka. I tak myśl o tym, że Nepalczycy czekają na turystów zmotywowała nas, aby wybrać właśnie to miejsce.

 

Pieniądze na wyjazd wolontariusze zbierali wcześniej w Polsce. W organizacji i kwestiach merytorycznych pomagała im fundacja Healing Haku.

Z Katmandu do Dhunche szli pieszo. Wędrówka zajęła im 12 dni. Tak dotarli do Haku.

 

Podczas podróży nie tylko poznawaliśmy ludzi, ale także ogrom ich tragedii – opowiada Grzegorz Kowalczuk. –  Widzieliśmy całe miejscowości leżące w gruzach, a jednocześnie wszyscy ludzie byli uśmiechnięci i serdeczni. Patrzyłem w oczy osobom, które nie miały dosłownie nic. Mieszkali na rogu ulicy siedząc na kawałku materiału i ten kawałek materiału był ich jedynym dobytkiem. Kierując się naszymi standardami jest to tragedia, ale co ciekawe oczy tych ludzi były często szczęśliwsze niż oczy osób, które spotykamy na co dzień. Może łatwiej byłoby wysłać pieniądze i w ten sposób pomóc, ale my chcieliśmy bezpośrednio  odczuć to, co się tam wydarzyło.

 

Haku zostało zniszczone w ponad 90 procentach. Warunki były ciężki, żadnej drogi dojazdu.

 

Trafiliśmy na świeżo wybudowany budynek szkoły tymczasowej – mówi Olga Sosnowska. – Chcieliśmy uatrakcyjnić tę szkołę, aby nie była miejscem spotkań tylko dzieci. Pomalowaliśmy budynek z zewnątrz, zagospodarowaliśmy przestrzeń wokół: pomalowaliśmy kamienie, zawiesiliśmy buddyjskie chorągiewki, zamontowaliśmy huśtawkę. Była oblegana cały czas, dzieci przychodziły się huśtać nawet w nocy.

 

W związku z faktem, że edukacja w szkole polegała tylko na zapisywaniu, wolontariusze postanowili wprowadzić coś nowego; pokazać dzieciom inny sposób nauki.

 

Przeprowadziliśmy warsztaty plastyczne – opowiada Olga. – Kupiliśmy tablice, zeszyty, przybory do pisania i kolorowania. Sporo było tych rzeczy, ponad 100 kg. Z Polski została także wysłana paczka z ubraniami i zabawkami dla dzieci. Uczyliśmy angielskiego poprzez zabawę. Czuję, że to co tam zrobiliśmy, było bardzo wartościowe. Tym bardziej, że te dzieci wcześniej nie rysowały, nikt nie uczył ich takiego sposobu wyrażania siebie.

 

Wartościowe było także samo dawanie pomysłów – komentuje Grzegorz Kowalczuk. – Np. budowa huśtawki zajęła nam tylko kilka minut, ale trzeba było wpaść na to, żeby tę huśtawkę zbudować. Ktoś, kto stracił dom nie będzie raczej myślał o rozrywce. Dla mnie ważne było to zasiewanie ziarenek pomysłów, idei.  

 

Zdaniem Grzegorza Kowalczuka wartością dodaną wyjazdu był także fakt, że tworzyli małą grupę.

 

Dzięki temu nie byliśmy inwazyjni – twierdzi wolontariusz. – Nie było tak, że wchodzimy, robimy i wszyscy się na nas patrzą, tylko odbywało się to na zasadzie relacji i wspólnoty. Weszliśmy w strukturę tej wioski, weszliśmy w strukturę tych ludzi. Z wolontariatem to nie jest prosta sprawa, bardzo łatwo coś zepsuć.

 

Pojechali tam, by poznać inną kulturę, a tak naprawdę…

 

…najmocniejszego szoku kulturowego doznaliśmy wracając do Polski – śmieje się Krystian Grzywacz. – Odwykliśmy od miejskiego zgiełku. Przez dobry miesiąc miałem wrażenie, że jestem gdzie indziej, choć mieszkałem w tym otoczeniu ponad 20 lat.

 

Jak widzimy, wolontariat ma różne oblicza, daje różne możliwości zaangażowania się i pomagania – uważa Anna Janowicz z Fundacji Hospicyjnej w Gdańsku, prowadząca spotkanie. – Dziś z Sopotu przenieśliśmy się do innego świata. To, co jest ważne w wolontariacie to fakt, że nigdy nie wiadomo, co pozostaje w głowach i sercach ludzi którym się pomaga. Ważna jest także inspiracja dla innych; może być to malunek na ścianie szkoły, może to być huśtawka. A druga moja myśl jest taka, że wolontariusze pomagając i angażując się w różnego rodzaju wydarzenia, często więcej otrzymują, niż dają. I to jest niesamowite.

 

Pierwszy Dzień Wolontariatu DPS pod szyldem wolontariatu zagranicznego odbył się 24 kwietnia 2018 roku w siedzibie Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ul. Kolberga 9 w Sopocie.